wtorek, 20 kwietnia 2010

dzisiaj była nauka ruszania z ręcznego, poszło raczej dobrze, więc zadowolonam.
w ogóle dzisiaj jakiś dobry dzień od samego początku, ale to tylko dla tego, ponieważ dzisiaj sobie kulturalnie wcinam kanapeczkę z twarożkiem, szczypiorkiem i rzodkiewką, wyglądam przez okno co by podziwiać cudowne widoki, tj. panów na budowie albo przepełnione śmietniki. A tu proszę Ciebie, człeniu!! kto stoi? no kto?? a no najprzystojniejszy chłopak ever, normalnie prawie jak Lucas z One Tree Hill i to na dodatek mieszkający w klatce obok. No to ja od razu tętno 150/200 i w zachwyt wpadam i tak do Justyny: 'no to dzisiaj będzie udany dzień' ona w śmiech ze mnie no i tak oto wesoło się dziś zaczęło.

Później to już tylko 'chłopak z mułami', później 'młodszy chłopak z mułami' no i tak o;)
drzwi otwarte w VLO były, więc trzeba się było produkować jak to w 'Piątce' jest wspaniale, ogólnie atmosfera dobra.

Dalej nauka ruszania z ręcznego, więc takie odstresowanie się za kierownicą, dłuuugaśna rozmowa z Panem Tomkiem z Krk no i banan na ustach jak nic teraz gości.

A więc chcąc ten dobry humor utrzymać pójdę się poczuć trochę, haha. Facebook powiedział że się sporo nauczę dzisiaj, a on przecież wszechwiedzący jest, więc na pewno tak też się stanie:)

z serdecznym pozdrowieniem
Pewka!

Paulina;)

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

wspaniała moc "L "

daaawno mnie nie było, jak tak patrzę na te posty co tam jeszcze Toffi na zdjęciach jest, toż to jakby z zamierzchłych czasów angolskich;) a psiaka mojego tak by the way to bym chętnie zobaczyła, oj tak:)

jakie to miało być strasznie, gryźć miało i szczypać i warczeć i nie wiem co jeszcze, przerażenie w oczach było ogromne. A po 2godz. jazdy toyotką z panem Edziem okazało się że ten strach to tylko oczy ma wielkie, no dobra ten pedał sprzęgła czasami w połączeniu z gazem też nie działa tak jakbym sobie tego życzyła, ale co tam, wesoło jest, a w nagrodę to nawet muzykę dostanę od czasu do czasu:D
Euforia ogromna teraz panuje i z niecierpliwością się na kolejne jazdy czeka, a jak się uda czasami na lepszej drodze rozpędzić do 80 to już w ogóle skrawek raju;) ale spoko mamuśka krzyczy co by się prędkością nie podniecać, więc się staram jakoś;) ah no a jak łuk się samemu zrobi od czasu do czasu jak tam wszystko wyjdzie to już w ogóle, nawet nie mogę tego szczęścia opisać słowami, ale chyba już wiem dlaczego bo po prostu jeszcze nigdy ten łuk mi się nie udał, haha. Raz sama próbowałam i już na samym końcu kurcze musiał mi się hamulec z gazem pomylić i zamiast zahamować to ja w słupek, no więc czekamy na następną okazję, może pan Edzio będzie tym razem bardziej ze mnie zadowolony;)

harcersko staram się zwalczyć pwd, szkolnie to może lepiej nie ma co opisywać, domowo to oczywiście artystyczny nieład wszędzie wokoło a reszta, no jakoś tam, o!

a w głośnikach Damien Rice- Cannonball; Aga przesłała i tak weszło do głowy;);*

środa, 20 stycznia 2010

Ogarnia nas całych, od głowy aż po mały palec u stopy, przeszywa nas, nie daje spokoju. Sprawia, że kulimy się w sobie, składamy jak scyzoryk, aby być jak najmniejszym, aby jak najbardziej wtulić się w nas samych. Wredne to wredne.

Tylko twoje ciepłe ramiona potrafią mnie teraz przywrócić do życia, naładować energią, sprawić że poczuję się lepiej, rozmarznę.
Ten trzeci guzik w szafie pod napisem narnia, to do mojej łazienki...

wtorek, 19 stycznia 2010

lost self-confidence

Biegnę przez życie, próbuję je zmieniać, ulepszać bo skoro jeszcze mogę to czemu niby mam nie spróbować, nie zrobić tego pierwszego czy kolejnego kroku naprzód. Dobre i złe chwile przelatują przez palce, w danej chwili wywierają duży wpływ, brzmią mocno i wyraźnie, przeżywam je całą sobą, emocjonuję się, ale później przychodzi coś innego, znowu masa obowiązków, przeżyć, chwil, które zajmują miejsce tych wcześniejszych dobrych, którymi już nie potrafię się cieszyć, zatrzymać, wyciągnąć wniosków. Tak naprawdę to tyle chcę, o tylu rzeczach mówię, a ile z tego robię i realizuje naprawdę, a ile z tych pomysłów zostaje tylko gdzieś rzucone na wiatr. I chyba nie prawdą jest, że nie ma czasu?? że po prostu się nie wyrabiam?? sama nie wiem, nie potrafię znaleźć odpowiedzi, na tyle nurtujących mnie pytań, nie potrafię realizować się tak jak chce. A czasami to nawet mi się już nie chcę. Niektóre niby błahe rzeczy potrafią nas tak okropnie zdeprymować i zniechęcić, odebrać nam wszystko od dobrego humoru po pewność siebie.

A zima to już naprawdę przesadza, za długo już trwa, za długo...

czwartek, 27 sierpnia 2009

A, B, A*, A


"At this moment, there are 6 billion, 4 hundred, 71 million, 8 hundred, 18 thousand, 6 hundred, 71 people in the world*. Some are running scared.. some are coming home. Some tell lies to make it through the day.. others are just now facing the truth. Some are evil men at war with good, and some are good.. struggling with evil. 6 billion people in the world, 6 billion souls and sometimes.. all you need is 1."
*Dane trochę nie na czasie;)

Tak... jest się nawet z czego cieszyć, otóż results day came up dzisiaj przynosząc niczego sobie wyniki, a przede wszystkim zaliczyłam mój wędrowniczy wyczyn, o!
Poza tym zdrowa jestem, słońce świeci, ciasto w lodówce, kubuś na stole, dobra muzyka gdzieś w głośnikach, więc nie ma co narzekać, trzeba się z małych rzeczy cieszyć.
Jakieś mnie takie harcerskie rozmyślania ostatnio naszły, nie wiem coś robić mi się po prostu zachciało, jakieś zbiórki, biwaki i czy co jeszcze innego.
Nudzi mi się tak w ogóle, co złe jest.

Czekamy na jutro i na dobre, mam nadzieje, jutrzejsze informacje.

pa!

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

po szynach ospale


ruszyła maszyna
dzwonimy, planujemy, próbujemy zmieniać i ulepszać sobie życie. Taki jest zamiar przynajmniej, a jak wyjdzie się zobaczy, dobrej myśli trzeba być, a co!
Dzięki wielkie, pokłony i w ogóle w kierunku złotych ludzi z Reja, toż to oni prawie jak druga mama i tata.

niedziela, 16 sierpnia 2009

Rozdroża


Wiele rzeczy mi gdzieś umyka, przebiega obok mnie a ja nie zdążam ich złapać. Tak jest i z blogiem, bo wiele różnych rzeczy chciałabym napisać, a jak już przychodzi co do czego dostają się tu tylko jakieś skrawki, tego co myślę. Tak samo jest też i z życiem, wiele rzeczy przecieka mi przez palce, nie mogę ich zatrzymać, nacieszyć się nimi, zasmakować, poczuć. Wiem, że świat jest okrutny, że trzeba wybierać i że życie mamy tylko jedno, więc nie możemy później zobaczyć, zdecydować czy ta drogą, którą wybraliśmy była rzeczywiście lepsza od tej drugiej. Chciałabym sobie to życie jakoś ułatwić, umilić bo jeżeli jest taka możliwość to bez sensu jest być masochistą i skazywać się na smutek, który nie prowadzi do niczego. Ale tu pojawia się ten dylemat wybrania którejś drogi, bo teoretycznie wiem, że ta powinna być lepsza, ale kurcze a jak to okaże się jednak błędem, jeżeli to co pozornie uważam za dające mi szczęście- zawiedzie??
Boję się wybrać, boję się kolejnych zmian, bo łatwiej jest trwać w tym bezpiecznym smutku, niż rzucić się w wir zmian, które mają prowadzić do szczęścia( jeżeli to rzeczywiście będzie szczęście)
Stoję na rozdrożu i waham się którą wybrać drogę.